Starość...?

Zauważyłem, że wykonawcy, których słuchałem w młodości wyglądają dziś jak Mieczysław Fogg. Oczywiście słuchałem w czasach mojej młodości. Dla zobrazowania dam kilka przykładów muzycznych. Zacznę, oczywiście, od Mieczysława Fogga :-)

Ostatnia niedziela -piosenka, jeśli wierzyć opisowi YT z 1967 roku. Fogg miał wtedy 66 lat. Zdjęcie w YT koresponduje z wiekiem. Głos również. Poważny, starszy Pan.

A teraz coś dla porównania:

Camel - Lady Fantasy. Piosenka pochodzi z połowy lat 70-tych. Tu wykonanie z jakiegoś 2015-2018, nie znam szczegółów. Jedynym oryginalnym członkiem zespołu jest Andy Latimer. Gra na gitarze i śpiewa. Daleko mu do elegancji Fogga i statecznego wyglądu. Raczej to taki nieco zabawny starszy pan. Może nieco niechlujny. W wieku około 70-ciu lat.

Kiss - I was made for loving you. Piosenka z końca lat 70-tych. Tu wykonywana w 2020. Gene Simmons (bas) 71 lat, Paul Stanley (gitara i śpiew) 68 lat. Obaj wiekiem pasują do Mieczysława Fogga a nawet go przebijają. Ale daleko im do wizerunku statecznych starszych panów...

Deep Purple - tu w słynnym Perfect strangers, ale zaśpiewanym w 2017 roku. Panowie mają od 66 do 72 lat. I znów daleko im do statecznej elegancji...

Tu znowu Omega i słynna Gyöngyhajú lány. Koncert z 2014 roku. Wokalista, János Kóbor i klawiszowiec László Benkő, mają tu po 71 lat... i chyba ma tyle wyglądają. Ale to kolejny przykład starszych panów, któremu do statecznego zachowania i eleganckiego wyglądu daleko. I wcale im to nie przeszkadza.

Z drugiej strony na wszystkich tych koncertach są wszystkie pokolenia. Może nie jestem jeszcze stary...

Pozdrawiam

Komentarze

  1. No bez przesady! Czymże jest starość? Ale doskonale wiem, o czym mówisz :) tylko mnie też daleko do tej stateczności. Raczej się jej nie spodziewam. I nie oczekuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę to z przymrużeniem oka pisałem. Nie zmienia to faktu, że dla mnie Fogg kiedyś kojarzył się ze staromodnym typem śpiewania, zachowania, itp. Trochę taki jeszcze przedwojenny typ. A teraz ci wykonawcy, których wskazałem, ale pewnie wielu innych, tak samo wygląda dla dzisiejszej młodzieży...

      Usuń
  2. Wracam, Leslie. Na dobre.

    OdpowiedzUsuń
  3. A tak na marginesie: do dzisiaj lubię słuchać Ireny Santor.

    OdpowiedzUsuń
  4. Patrz, lata temu zgubiłem Twój trop w sieci, a tu nagle wpisałeś się u Frau Be no i proszę! Leslie żyje i ma się dobrze!
    Mam uwagę do grupy Camel: Obiło mi się o uszy, że Andy Latimer traktował ją jak swą własność, a muzyków, jak muzyków koncertowych, gdyż będąc multiinstrumentalistą, większość ścieżek potrafił nagrać sam. Nie dziwi mnie zatem, że muzycy szukali bardziej stabilnych źródeł dochodów, a Andy musiał szukać nowych współpracowników. Jeśli do tego dodamy nieubłagany wpływ czasu, to i nie dziwota, że właściwie mało który zespół z tamtych czasów pozostał w składzie zbliżonym do oryginału. Nie każdy jest jak The Rolling Stones.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgoda w kwestii Camel. Podobnie można potraktować np. zespół Rainbow. Założyciel i gitarzysta, Ritchie Blackmore, to jedyny stały muzyk.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mój prywatny bojkot

Przed weekendem

To nie ja